:)

:)
Jak ja to widzę..

wtorek, 26 sierpnia 2014

Wakacyjne przemyślenia, wnioski.. :)



Dawno mnie tu nie było, ale to przez to, że ciągle byłam gdzieś poza domem. Ahh te wakacje. 
Mam jednak nadzieję, że uda mi się pisać tu systematycznie. 
Przynajmniej się postaram. 

Zanim przejdę do kolejnego tematu związanego z pomocą innym napiszę tak coś od siebie. 

Wakacje są nie tylko po ty by odpocząć od szkoły, uczelni, czy pracy.. Dla mnie przede wszystkim to czas, gdzie mogę się na chwilę zatrzymać, by zastanowić się nad sobą i swoim życiem. 





Pierwszym takim momentem w te wakacje był Mikorzyn z dzieciakami.


 To właśnie tam sprawdzałam siebie pod kątem:
 umiejętności opiekowania się grupą dzieciaków, 
cierpliwości podczas, gdy nie słuchały, robiły wręcz odwrotnie
odwagi i pokonania lęku ciemnego lasu, gdy mieliśmy tam stać w ciszy. 
dogadania się z innymi ' opiekunami" grup, z którymi na codzien nie mam jakiś mega kontaktów. 



Adoracja. 
To był pierwszy moment, gdzie mogłam się tak zupełnie wyciszyć, pomyśleć..
Gdzie w mojej głowie nagle pojawiło się milion myśli, taki zupełny haos. to właśnie był czas, bo to sobie wszystko jakoś poukładać.Wypłakać się, by powstać silniejszym .

To niby były tylko 3 dni, ale bez telefonu, laptopa, telewizji. 
Istnieją inne gry niż komputerowe, czy na innych sprzętach. Np. Terenowe, o których wcześniej nie miałam pojęcia. 











Ale nie musiałam nigdzie wyjeżdżac, by nauczyć się opieki nad 2 człowiekiem.
Szpital. 
Właściwie to praktyki w nim. Tutaj uczyłam się pomagania tym, którzy nie potrafią już wykonywać podstawowych czynności jak mycie się czy jedzenie. 
To niesamowite jak ci starsi ludzie potrzebują czasem tylko rozmowy, tego, że ktoś ich po prostu wysłucha, okaże troszkę zainteresowania ich osobom. 











Oaza. 

Wbrew sposobom to nie był łatwy czas. 
Pierwsze 4 dni, to czas buntu, konfliktów z animatorami.. 
Na szczęście odzyskałyśmy rozum i kolejnego dnia zupełnie nie wiedząc czemu każda z nas uznała, że może warto "podporządkować się" zasadom, może wtedy właśnie będzie nam łatwiej. Faktycznie to zaczęło działać. 
Nie będę jednak opisywać każdego dnia tam, bo uważam, że część zachowam tylko dla siebie. 
co mi to dało? tak ogółem. 
Może zacznę od tego, że już od początku moim stałym towarzyszem był aparat. Zaczęłam robić zdjęcia po prostu wszystkiemu. Mimo tego, iż ludzie w pewnym momencie się zaczęli buntować, nie przestawałam . Odnalazłam w tym taką frajdę, sprawia mi to ogromną radość. Gdy wracam do tych zdjęć pojawia się taki uśmiech. Wiem, że do perfekcji jeszcze sporo mi brakuje, ale myślę, że jest ok. 
oto pare zdj. 
Podczas Wyprawy otwartych oczu. To właśnie tam mieliśmy coraz to trudniejsze zadania. Takie jak : iść i nie patrzeć na boki, nie obserwować ludzi, samochodów.. Jak dla mnie to było mega trudne, bo słysząc dźwięk samochodu automatycznie mój wzrok kierował się właśnie na to auto. Słysząc krzyczące dzieciaki mój wzrok kierował się właśnie w tamtym kierunku. 

Namiot spotkania. Tutaj pochylaliśmy się nad fragmentem pisma świętego, by zastanowić się, czy te słowa w swoje życie, czy zyje zgodnie z tym co mówi Bóg. 

 Wyjście w góry. Własnie takie widoki. 

 Spokój przyrody. 


 Z serii : wy nie macie takiego grzyba jak ja. 

 Ewelcia. 
Nie wiem czemu ale podoba mi sie to zdj. :)

 Mój aparat dał rade nawet w takich warunkach. Jestem z niego dumna. 

 Kiejdy. Każda z nas w spodnicy? to było coś. 





Jadąc tam myślałam, że schudnę, ale się nie dało. P. Irena tak świetnie gotuje, że się po prostu nie da. Dla mnie osobiście to niezwykłe, by przez 17 dni zaserwować inny obiad.. podczas, gdy ja miewam problem, by nic w tygodniu sie nie powtórzyło. 


Samo się nic nie zrobi. Warto więc było pomagać, np przy takich czynnościach
 jak obieranie ziemniaków. 


Smaczna misa surówki <3 

Warzywka. Bo witaminy to podstawa. 

Kuchnia polowa, co się nie da, jak się da. 



Kolejną lekcją dla mnie było oddanie telefonu. Myślałam, że będzie mi trudniej bez niego żyć. Na początku miałam go oddać tylko od kolacji do śniadania ( wyłamanie się, bo reszta oddawała go o rana do kolacji) , ale pół dnia przerodziło się w kilka dni. Zauważyłam, że on mi wcale nie jest aż tak potrzebny, jak myślałam. Po co w sumie miałam w nim siedzieć, jak było wokół tylu ludzi ? Gdy go już włączyłam tyle połączeń nieodebranych i to nie od jednej osoby ! 
A dziś ? prawie zostałam bez telefonu, bez kart sim. A tak na poważnie sama nie jestem w stanie  od tak go wyłączyć, co za tym idzie, gdy jestem w domu stale wifi włączone, nawet nie wiem dlaczego. czas zacząć z tym walczyć. 

Jak to Ela mówi: Stolik jak z psychiatryka. 



Bo umiejętność zrobienia z siebie idioty to jednak jest sztuka. ! 
Myślę, że bardzo ważne jest, by umieć się śmiać przede wszystkim z siebie samego. :)

 Zenek. Przedstawiciel z polskiej wsi. Oto ja. Nie sądziłam, że przez to wszyscy
 właśnie tak będą się do mnie zwracać. 

 A oto kandydaci randki w ciemno: 
Krzysztof- człowiek uczony. Geniusz
Buła- polski menel. 
x. Franciszek - śpiący jak w trumnie, ale gdy ma lepszy dzień to krzyżem
no i ja :)

 A o to nasza cała ekipa. 

Bo wielbłąda nie da się tak do końca wytresować. 



Podczas jednej z wypraw otwartych oczu mimo ciemnych chmur nad nami postanowiliśmy pójść troszkę wyżej. Zaczęło padać, pierwsza wizja : poczekamy, ąż przestanie, ale nie ustawało.


Wnioskiem wtedy było to, że po co mam narzekać, że pada, że zimno i przeklinać cały świat, jak to nie sprawi, że nagle przestanie padać. Trzeba po prostu zaakceptować ten fakt i zwyczajnie zejść " do szkoly". 




Podsumowując: dowiedziałam się także dużo ciekawych rzeczy o których wcześniej nie miałam pojęcia. 
Jestem dumna z nas, że tyle dni pod wspólnych dachem a nikt z nikim się nie pokłócił. 
Myślę, że to wszystko z tych najważniejszych hmm wydarzeń, wniosków. 




Ostatnim wyjazdem były kajaki. 
2 różne miejsca, 2 rzeki, zupełnie inni ludzie. 
Niestety nie posiadam zdj, bo u mnie woda + jakikolwiek sprzęt elektroniczny to nie jest dobre połączenie. 
Podczas takiego wyjazdu najważniejsze jest zgranie się z partnerem, bo inaczej każdy krzak jest nasz. 

Kajaki - piława. 
Rzeka dość ciekawa. Mimo prognoz pogody wypłynęliśmy. Popadało troszkę, ale dało się rade, bo nie było wyboru w sumie. 
Nocleg w mieście, gdzie w tym samym momencie odbywał się zlot militarny. Moja miłość do wojska wygrała. Nadal tej opcji nie wykluczam. 

Kajaki - prosna
Już drugi raz miałam okazję płynąc tą rzeką, mimo to mam wrażenie, że to zupełnie inne miejsce. To niesamowite jak rzeka się zmienia.. pojawiają się inne powalone drzewa, starych niektórych przeszkód już nie ma. Roślinność wokół przecież też nie jest ta sama. 
W ciągu 2 lat ci sami ludzie już nie potrafią ze sobą usiąść i porozmawiać. Porobiły się tzw grupki. Zupełnie nie wiem czemu. czas wszystko zmienia, sprawia, że dorastamy, zmieniamy się i swoje nastawienie do ludzi. 






Troszkę się rozpisałam. 
Troche czasu mi to zajęło. 
Zupełnie nie wiem skąd mi się to wzięło, ale jest. :) 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz